🧨 Jazda Na Słoniu Tajlandia

49. Do niedawna jedną z największych atrakcji Tajlandii była jazda na słoniu. Obecnie to jedna z najbardziej torpedowanych atrakcji. 50. Utarło się przekonanie, że kolendra to domena Gruzinów. Ta przyprawa jest jednak bardzo ceniona również w Tajlandii. Uzyskaj informacje o Parku Narodowym Gir w Gudżaracie, historii, lokalizacji, opłacie za wstęp, rozkładzie jazdy, głównych atrakcjach, najlepszym czasie na wizytę, odległości, rzeczach do zrobienia, w pobliżu hoteli, w pobliżu dworca kolejowego, w pobliżu lotniska, w pobliżu przystanku autobusowego, jak Dosięgnąć. Tajlandia – Wycieczki i Wczasy 2023. Odkryj Tajlandię – prawdziwą krainę różnorodności. Majestatyczne buddyjskie świątynie, wyjątkowe dania tajskiej kuchni, tętniący życiem Bangkok i białe plaże w malowniczym Phuket i Khao Lak. Kraina Uśmiechu rozkochuje w sobie turystów z całego świata wybrzeżem, które liczy aż 2500 Jak zarezerwować bilety kolejowe do Tajlandii online. Pasażerowie będą mogli zarezerwować bilety od dwóch godzin do 30 dni przed odjazdem bezpośrednio ze strony internetowej Kolei Tajlandzkich (SRT). Poniżej znajdują się kroki, w jaki sposób możesz zarezerwować i kupić bilet kolejowy do Tajlandii bezpośrednio z ich strony Tajlandzkie agencje turystyczne prześcigają się w ofertach – przejażdżka na słoniu, nauka tresury słonia, górska wycieczka na słoniu. Pokazy słoni tańczących, grających na instrumentach, malujących obrazy – Tajlandia to raj dla turystów, ale często piekło dla zwierząt. W niedziele wieczorem na drodze w Tajlandii, w prowincji Chanthaburi, doszło do zderzenia słoniątka z motocyklem. Zwierzę uległo wypadkowi, gdy wraz ze stadem próbowało przejść przez drogę. Mały słoń miał dużo szczęścia, gdyż w chwili zdarzenia, tą samą drogą przejeżdżał Mana Srivate, ratownik medyczny. Tajlandia znalazła się wówczas pod okupacją Japonii, która przygotowując się do ataku na terytoria brytyjskie w Azji, szukała sposobów na skrócenie dróg transportu do Birmy. W 1942 r. Japończycy rozpoczęli budowę 415. kilometrowej linii kolejowej łączącej Tajlandię z Birmą. 2014-02-06, 13:20 Koh Chang – jazda na słoniu!!! AKTUALIZACJA!!! Na Koh Chang jedną z głównych atrakcji jest jazda na słoniu. Niestety byliśmy zupełnie nieświadomi i naiwni i daliśmy się namówić. Nie wiem jak to jest możliwe, że pomimo tego że podróżujemy nie od wczoraj i staramy się robić to świadomie, to popełniliśmy Cześć Jak na razie forum ułatwiło, pomogło, doradziło mi w wielu tematach. W listopadzie wybieramy się z kilkoma znajomymi do Tajlandii, wyjazd bez spiny i biegania - plan wycieczki bardzo ogólny: 06.11.2016 g. 13:05 wylot do Bangkoku, będziemy następnego dnia o 9:15. 1kV7. Cześć! Dzisiaj będzie post „przegadany”, bo zdjęć z żadnej z wymienionych przez nas atrakcji nie posiadamy. Jest to również dla nas bardzo ważny wpis, ponieważ sami staramy się, aby nasze podróżowanie nie było bezmyślne, a tym bardziej nie chcemy, aby komuś przez nas działa się krzywda. Zapraszamy na post: Tajskie atrakcje, którym mówimy NIE Tajski raj turystyczny W Tajlandii spędziliśmy równe dwa miesiące i z pewnością do niej jeszcze wrócimy. Tajlandia jest krajem niezwykle przyjaznym turyście, gdzie wszystkie atrakcje są na wyciągnięcie ręki. Jest wręcz idealna, jeśli po raz pierwszy wybieramy się do Azji, a nie chcemy przeżyć drastycznego szoku kulturowego. Tajlandia kojarzy się z miejscem dzikim, odległym, gdzie słonie hasają po ulicach, a włochate pająki wielkości dłoni są codziennymi gośćmi w naszych bambusowych chatkach. W rzeczywistości, aby zobaczyć dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku trzeba się naprawdę postarać. W końcu dla tych zwierzątek jesteśmy zagrożeniem, którego chcą unikać. Mimo, że naprawdę marzyliśmy o bliskim spotkaniu ze słoniem czy tygrysem, jeszcze przed wyjazdem obiecaliśmy sobie, że będziemy unikać wszelkich sztucznych atrakcji, które w jakikolwiek sposób przyczyniają się do cierpienia ludzi i zwierząt. Tajlandia jest krajem tak kolorowym i różnorodnym, że i bez tych kilku „przyjemności” można w szalony sposób spędzić swoje wakacje! Oto trzy bardzo popularne tajskie atrakcje, którym stanowczo mówimy NIE i mamy nadzieję, że szybko znikną z broszur turystycznych! Tajskie atrakcje, którym mówimy NIE Jazda na słoniu Jesteśmy bardzo, bardzo szczęśliwi, że ten temat jest już tak wszechstronnie omawiany i opisywany! Chcemy dołożyć też swoją cegiełkę – może akurat ktoś nie zdecyduje się na tę atrakcję po przeczytaniu naszego posta? Dlaczego jazda na słoniu jest taka zła? W końcu te zwierzęta od wieków były wykorzystywane do przewozu ładunków. Dla Tajów słoń, to jak nasz polski koń, można by powiedzieć. Niestety nie jest to wszystko takie proste. Mamy świadomość, że Tajowie traktują słonie jak zupełnie normalne zwierzęta, które od wieków wspierały ich gospodarkę. Słonie żyjące w niewoli od dziecka nie poradziłyby sobie wypuszczone na wolność. My jednak nie chcemy potępiać i rzucać kamieniami. Jest to problem zbyt złożony, a hasła głoszące – wypuścić wszystkie więzione słonie do dżungli – są po prostu śmieszne. Uważamy jednak, że jazda na słoniu nie jest fajna. Dźwiganie ogromnego kosza z kilkorgiem ludzi w środku na grzbiecie nie jest fajne. A już sama tresura jest istną makabrą! Otóż słonie to bardzo dumne i inteligentne stworzenia. I aby taki słoń był na tyle posłuszny, żeby dźwigał kosz pełen ludzi na swoim grzbiecie przez 10 godzin, dzień w dzień, musi zostać odpowiednio wytresowany. Taka tresura to istny koszmar dla zwierzęcia – jeszcze jako dziecko, słoń zostaje oddzielony od matki i zamknięty w klatce, która uniemożliwia mu poruszanie się. Słoniątko jest bite, okaleczane i głodzone przez kilka tygodni – cały ten proces nazywa się łamaniem ducha. Następnie po tygodniach katuszy, do słoniątka przychodzi mahout, czyli wybawiciel. Jako pierwszy karmi i poi biedne zwierzę i uwalnia z łańcuchów. Tym samym słoń staje się mu bezgranicznie oddany i posłuszny… Czy takie cierpienie jest warte jednej fotki? Szczerze wątpimy, że ktokolwiek, kto ma świadomość, jak wygląda cały ten proces, wykupi taką przejażdżkę. Jako alternatywę możemy Ci zaproponować odwiedziny np. w Parku Kao Yai, gdzie możesz zobaczyć cudowne słonie w ich naturalnym środowisku! 🙂 Piękne uczucie! ❤ Porady praktyczne jak tam się dostać znajdziesz we wpisie: Park Khao Yai – dżungla dla początkujących. A to ile radości sprawiło nam zobaczenie dzikich słoni na wolności możesz zobaczyć (i posłuchać) w naszym filmie na YouTube: Autostop i dzikie słonie w Tajlandii. Wizyta w sanktuarium tygrysów Kilka lat temu, gdy słyszeliśmy o świątyni Tygrysów w Tajlandii nasuwało nam się jedno wielkie: WOW! Majestatyczne i niebezpieczne drapieżniki na wyciągnięcie ręki! Można zrobić sobie z nimi zdjęcie, pogłaskać, przytulić, a nawet wyprowadzić na smyczy… Czytaliśmy, że w takich sanktuariach te dzikie koty są pod świetną opieką buddyjskich mnichów, którzy czuwają nad ich bezpieczeństwem. Przeżyliśmy szok, gdy wyszło na jaw, w jak okropnych warunkach przetrzymywane są te piękne koty i ile muszą wycierpieć, aby być bezpieczną atrakcją dla turystów! W połowie 2016 roku w jednym z tajskich sanktuariów odkryto, że zwierzęta przebywające w świątyni są przetrzymywane w skandalicznych warunkach. Na terenie świątyni znaleziono kilkadziesiąt martwych tygrysiątek. Podejrzewano również, że tygrysy były zabijane dla skór, kłów czy kości, które potem były sprzedawane za bajońskie kwoty kolekcjonerom… Ponadto spotkaliśmy się również z zarzutem, że zwierzęta często były otumanione narkotykami, aby turysta mógł spokojnie i bez strachu się do nich przytulić. W głowie nam się to nie mieści.. Buddyjski klasztor, mnisi, świątynia – jak to możliwe, że działa się tam taka tragedia? Dlatego teraz, nawet jeśli sytuacja uległa poprawie, my nie chcemy wspierać tego biznesu. Odwiedziny w wiosce plemienia Karen Odwiedzając północne rejony Tajlandii z pewnością natkniesz się na szeroko reklamowaną wycieczkę w odwiedziny do plemiona Karen. Plemię to znane jest na całym świecie przede wszystkim z tradycji nakładania metalowych obręczy na szyje przez kobiety. Obręcze te w sposób nienaturalny wydłużają odcinek szyjny kobiet i powodują, że sama szyja wydaje się być bardzo długa. Niestety wioska ta jest jedynie sztucznym tworem, które przynosi ogromne dochody tajskiej turystyce. Najstraszniejsze jest jednak to, że często Ci ludzie są po prostu zmuszeni przez swoją sytuację polityczną do bycia eksponatami w tym ludzkim zoo. Zazwyczaj są oni emigrantami z Birmy, którzy uciekli ze swojego kraju przed wojną i prześladowaniami. Często nie mają statusu uchodźcy i żadnych praw (w tym również prawa do oficjalnego zatrudnienia). Złamanie tajskiego prawa spowodowałoby ich deportację i przekazanie w ręce rządu Birmańskiego. Rząd Tajski znalazł rozwiązanie – stworzenie atrakcji turystycznej, która rokrocznie przynosi ogromne dochody tajskiej turystyce. Właściciele wiosek z pieniędzy za bilety wstępu opłacają Karenom pozwolenia na pracę w skansenie, w zamian prosząc „jedynie” o piękne uśmiechy do obiektywów. Cała ta sytuacja wydaje nam się po prostu chora, a podglądanie życia mieszkańców sztucznie stworzonej wioski to po prostu nie nasza bajka! Milordzie! Mamy nadzieję, że post Ci się spodobał i oczywiście czekamy na Twoje komentarze z wrażeniami z podróży po Tajlandii czy Azji w ogóle! Justyna i Tomek Posty, które Cię zainteresują Skuter w Tajlandii – czy warto? Ile kosztuje miesiąc podróżowania po Tajlandii Północnej? Autostopem przez Tajlandię i Malezję – informacje praktyczne Jeśli marzy wam się przejażdżka na słoniu to w Tajlandii będziecie mieć ku temu wiele okazji. Moje marzenie ziściło się w Wiosce Słoni nad rzeką Khwae Noi w Sai Yok za jedyne 500baht. A za ok. 30 bath można kupić banany dla słoni, o które one lubią się dopominać podnosząc trąbę do góry. A to poczekalnia dla turystów. Jest na palach aby ułatwić im wsiadanie na słonie. Zdecydowanie o wiele bardziej przyjemniej jeździ się bezpośrednio na słoniu niż na ławce do niego przymocowanej. Po prostu słonik tą ławeczką za mocno buja. Mój słonik miał na imię Maniek i jak każde dziecko uwielbia pluskać się w wodzie. Więc jak zobaczył rzekę to odrazu przyspieszył i zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nie przejdzie na drugą stronę. I pewnie by to zrobił gdyby opiekun go nie zawołał. O a tutaj nabrał wody do swojej trąby, po czym odwrócił ją do góry i zrobił nad sobą taką świetną fontannę. No i byłem cały mokry, ale z uwagi na panujący tam skwar wcale nie miałem mu tego za złe, nawet się cieszyłem. Zresztą za nim wróciliśmy do wioski rzeczy były już prawie suche. Gdzie to właściwie jest i jak tam dojechać: Wioska Słoni - Elephant Vilage leży nad rzeką Khwae Noi w Sai Yok w prowincji Kanchanaburi zaledwie 15 kilometrów od Świątyni Tygrysów - Tiger Temple. Ja dostałem się tam autostopem właśnie z Tiger Temple. Kierowca był na tyle uprzejmy, że podwiózł mnie pod samą bramę, więc dałem mu 100 baht. A w drogę powrotną poszedłem pieszo na stację kolejową Wang Pho (niecałe 2 kilometry) skąd zabytkową kolejką pojechałem prosto do Kanchanaburi przez słynny most na rzece Kwae Yai. Wielu z was na pewno przypomina sobie film "Most na rzece Kwai" to właśnie to miejsce. Moim zdaniem najlepszą opcją dla małej grupki lub rodzinki jest wynajęcie pickupa w Kanchanaburi i objechanie Tiger Temple oraz Wioski Słoni w jeden dzień. Ale jak widzicie na moim przykładzie autostopem też można. Do odważnych świat należy. To jak plecak już spakowany? Ostatnio zobaczyłam zdjęcie koleżanki, która stoi na rajskiej plaży, a na rękach trzyma małpkę na łańcuchu. Inni znajomi właśnie wrócili z Egiptu, gdzie zachwyceni jeździli na wielbłądach. Co jakiś czas czytam posty z zapytaniem, gdzie w Tajlandii możliwa jest jazda na słoniu? Całkiem niedawno będąc na Filipinach siedzieliśmy w pięknej knajpce na plaży zajadając się czym kto lubi. Dwa stoliki przed nami starszy pan (Amerykanin lub Australijczyk) uderzył bezpańskiego psa, bo ten prosił o jedzenie. Wojtek nie wytrzymał i podszedł do mężczyzny. Starszy pan i jego małżonka byli zbulwersowani tym, że śmieliśmy im zwrócić uwagę. Czy my naprawdę jesteśmy tacy bezduszni? Czy jadąc na koniec świata najważniejszą atrakcją jest jazda na słoniu? Czy w wakacyjnym szale gubimy empatię i szacunek do zwierząt? Foto: Reuters Dokładnie rok temu byliśmy w Tajlandii w Ao Nang. Nasza nowa koleżanka wykupiła całodzienną wycieczkę, w której była jazda na słoniu. Opowiedzieliśmy jej o tym, co wiemy na ten temat. Wysłuchała i stwierdziła, że skoro już zapłaciła to trochę żal jej nie skorzystać i pojechała. Umówiliśmy się z nią w tym „ośrodku”, który zgodnie z zapewnieniami organizatorów miał dobrze traktować zwierzęta. Koleżanka zadowolona wsiadła na swojego słonia i wraz z przewodnikiem ruszyła na spacer po dżungli. Wróciła szybko… zsiadła z grzbietu zwierzęcia i powiedziała, że ma ogromnego kaca moralnego… że jadący z nią przewodnik, (chcąc się chyba popisać) nieustannie zadawał ból słoniowi, że już po kilku minutach chciała wracać i nigdy więcej nie chce już uczestniczyć w takiej „atrakcji”. Kilka lat temu znajomi byli na Sri Lance. Dostałam od nich filmy, na których widać było świat z grzbietu słonia, a później we wspaniałej scenerii zwierzęta były przez nich kąpane. Bajka… Myślałam o tym, jak bardzo im zazdroszczę i jak to musi być cudownie tak obcować z tym największym na świecie zwierzęciem. Nie widziałam w tym nic złego… dopóki nie zaczęłam o tym czytać. Dziękuję opatrzności, że na materiały o tresurze i łamaniu psychiki słoni przeczytałam przed wyjazdem na Sri Lankę. Do Tajlandii pojechałam już całkiem uświadomiona. Fot. East News O ŁAMANIU SŁONIOWEJ DUSZY SŁÓW KILKA Po phajaan, tak nazywa się metoda tresowania słoni. Dokładnie oznacza to właśnie: łamanie duszy. Z duszą to słowo nie ma nic wspólnego, to raczej synonim tortur. Słonie, a raczej jeszcze słoniątka są zamykane w małych klatkach, w których stoją, przewiązane linami i łańcuchami. Małego słonia trzeba złamać, najlepszą tego metodą jest ból. Bije się go do momentu, w którym przestanie się bronić. Wbija mu się gwoździe w stopy i uszy. Razi prądem, bije pałkami, straszy ogniem… mało? Im zwierze mocniej się broni, tym bardziej jest ranione… Do tresury używa się haków i paralizatorów. Do tego słoń nie ma dostępu do wody i jedzenia, w małej klatce nie jest w stanie się ruszyć, treserzy nie pozwalają też na to by spał. Maluchy są siłą odbierane matkom, te także w rękach człowieka będą pomału przekształcane w maszynkę do zarabiania pieniędzy. Jeżeli to przeżyją… bo słonica — matka niejednokrotnie umiera z tęsknoty za swoim dzieckiem. Trudne do wyobrażenia? Można to zobaczyć, ale ostrzegam, że film są drastyczne. Link 1 Thai Elephants Link 2 Breaking the spirit of the elephant Link 3 Elephant smuggling exposed: UK tourists fuel live elephant trade between Burma & Thailand Link 4 Elephant Torture Link 5 Elephant training abuse (AAA video) in English Człowiek – wybawiciel ? Po kilku tygodniach takiej tresury każdy słoń się podda. Wtedy w jego życiu pojawia się wybawiciel, człowiek, który nie brał udziału w tresurze. To on wyciąga słonia z klatki, daje mu jeść, otacza go opieką. A słoń zaczyna mu ufać… To czas, w którym można zacząć uczyć słonia wożenia na plecach turystów. No i oczywiście różnych sztuczek, które tak zachwycają białych ludzi. Każdy kolejny dzień nauki jest dla słonia jednocześnie dniem tortur. No ale kto by się nad tym zastanawiał, kiedy jedzie się po dżungli na grzbiecie tego lądowego olbrzyma. Po co psuć sobie wakacje…. JAZDA NA SŁONIU? NIE, DZIĘKUJĘ! Niech was nie zwiedzie dobry stan zwierzęcia i miły właściciel, który proponuje na nim jazdę. Zadbanie i brak widocznych ran na ciele słonia to jedynie znak, że człowiek dba o źródło swoich dochodów. Zwierze, które zostało złamane, jest nieustannie poddawane tresurze, a to znaczy, że za każde najmniejsze przewinienie jest ono karane. Nikt przecież nie będzie mordował zwierzęcia, dzięki któremu cała rodzina ma co jeść. Nie raz słyszałam, że słoń jest stworzony do wożenia turystów. Ty też w to wierzysz? To spróbuj wsiąść na wolno żyjącego słonia i wybrać się na przejażdżkę. Słonie, które po latach pracy dla człowieka chorują, są odprowadzane i pozostawiane w dżungli. To kolejny akt bestialstwa… nikt bowiem ich nie nauczył, jak mają żyć na wolności. Tajlandia. Przyjemna przejażdżka na słoniu? A jak to jest z tym dźwiganiem? Słoń może unieść na swoim grzbiecie ciężar do 150 kilogramów. W miejscu, gdzie mocowane jest krzesło dla turystów, kręgosłup słonia jest bardzo wrażliwy, kręgi są uwypuklone i narażony na uszkodzenia. Niejednokrotnie stelaż mocowany na plecach wraz z turystami to waga przekraczająca 200 kg. Szczęście mają te słonie, które dźwigają drewniane stelaże, te metalowe sprawiają dużo większy ból i szybciej uszkadzają kręgosłup. WIĘC GDZIE SPOTKAĆ SŁONIA? A co zrobić, kiedy naprawdę chcemy zobaczyć słonia? Na Sri Lance wystarczy odrobina szczęścia. Wolno żyjące słonie można spotkać w pobliżu dróg. Nasz przewodnik już pierwszego dnia stanął na poboczu i pokazał nam w oddali stado słoni. Pewniejszą opcją są parki narodowe. Tam trzeba mieć dużo szczęścia, aby słonia nie spotkać. My wybraliśmy się do Yala National Park, tam mogliśmy z niewielkiej odległości pooglądać wolno żyjące zwierzęta. (Na temat safari w Yala Park napiszę osobny post). A co jeżeli komuś marzy się kąpiel ze słoniem, karmienie czy choć pogłaskanie i zobaczenie go z bliska? Coraz większą popularność zdobywają parki – ośrodki, chroniące i dbające o słonie. Pierwsza panująca w nich zasada: nie wolno jeździć na słoniach i tej atrakcji tam nie znajdziemy. Każde miejsce, które pozwala na to, aby turysta dosiadł słonia, jest pseudo parkiem, który powstał jako prywatna farma do zarabiania pieniędzy. Miejsca, które chronią zwierzęta, mają zazwyczaj wyższe ceny biletów. Opieka i ochrona zwierząt kosztuje dużo więcej niż pastwienie się nad nimi. W Tajlandii znany jest Elephant Nature Park w Chang Mai. My tam nie byliśmy więc nie będziemy o nim pisać, ale odeślemy do opisu Marysi na blogu: W imieniu tych, co nie mówią oraz na oficjalną stronę parku. Byliśmy za to w Pinnawala Elephant Orphanage, czyli sierocińcu słoni, który mieści się na Sri Lance. To miejsce budzi wiele kontrowersji. Powstało ono w 1975 roku i jego zadaniem była ochrona małych słoniątek, które zostały sierotami. Obecnie w placówce przebywa około 100 słoni, od maluchów po starsze osobniki. Do obu wymienionych ośrodków trafiają słonie chore, ranne lub osierocone czyli takie, które w naturalnym środowisku same nie dadzą sobie same rady. Są też zwierzęta, które stały się ofiarami ludzkiego bestialstwa. W Pinnawali zwierzęta chodzą wolno, ale cały czas w pobliżu są pracownicy fundacji. Pilnują słoni w miejscach, w których mają one kontakt z turystami. Należy uważać na pracowników parku, którzy są dość nachalni i za wszystko chcą dostawać pieniądze. Dwa razy dziennie całe stado słoni idzie nad rzekę na kąpiel. Przechodzą wówczas ciasnymi uliczkami Pinnawali, aby móc spokojnie taplać się w wodzie. To chyba najprzyjemniejszy widok w całym tym ośrodku. Pinnawala Elephant Orphanage W Pinnawala Elephant Orphanage nie było jednak tak do końca beztrosko. Co wzbudziło nasze wątpliwości? Kilka małych słoniątek codziennie karmionych jest mlekiem z butelek (to dodatkowo płatna atrakcja dla turystów). Słoniki są przykute wtedy łańcuchami. Tłumaczone jest to tym, że mały słoń szaleje, kiedy poczuje mleko i aby dzieciaki nie zrobiły sobie ani opiekunom krzywdy są przypięte łańcuchami. Niektóre, dorosłe słonie także mają na nogach łańcuchy. To z kolei tłumaczone jest tym, że są one na tyle dzikie, że mogą stanowić zagrożenie dla ludzi. Niewielka część słoni stała w ogrodzonych boksach. Do tego pracownicy ośrodka mieli przy sobie bull hook – specjalne kije zakończone hakiem. Nie widzieliśmy, aby były one używane, ale ich obecność oznaczała, że prawdopodobnie to dzięki nim słonie są przywoływane do porządku. To jedyne elementy, które wzbudziły nasz niepokój. Tylko tyle czy aż tyle? Pamiętajcie, że takie praktyki spotykane są nie tylko w Azji. W bestialski sposób słonie traktuje się także w Europie. Tresura w cyrkach niewiele różni się od azjatyckich metod Po phajaan. Podobnie tresowane są zwierzęta w cyrkach. Pod tym linkiem można zobaczyć, jak traktowane są słonie w jednym z europejskich… ZOO. INNE ATRAKCJE KTÓRE NALEŻY OMIJAĆ Z DALEKA Na szczęście zamknięto już słynną Tiger Temple w Tajlandii, która to okazała się miejscem bestialskiego wykorzystywania tych kotów. W Internecie znajdziemy setki zdjęć uśmiechniętych i szczęśliwych turystów, którzy tulą do siebie te dzikie zwierzęta i nawet przez myśl im nie przeszło jak to możliwe, że te drapieżniki nawet nie mrugną. Od kilku lat głośno mówiono o tym, że tygrysy w Kanchanaburi są faszerowane narkotykami, ale nie zmniejszało to ilości chętnych, którzy słono płacili za odwiedzenie tego miejsca. Rzeczywistość okazała się dużo gorsza: handel skórami, dziesiątki małych, martwych tygrysów, preparaty robione z ich organów… to wszystko pod egidą świętych i dobrych mnichów. Ja patrzę na swojego kota, którego ciężko jest zmusić do pieszczot i zastanawiam się, jak można być tak ślepym, by uwierzyć w to, że dzikie tygrysy dają się tarmosić jak małe, domowe kotki. Zdjęcia z likwidacji Tiger Temple – żródło Internet TRESOWANE MAŁPKI Tresowane małpki bawią i cieszą? Czy da się wrócić z egzotycznych wakacji bez zdjęcia ze śliczną małpką? Zanim po raz kolejny się uśmiechniesz pomyśl jak to zwierzątko było uczone jazdy na rowerze czy tańca. Tutaj jest podobnie jak ze słoniem, z tym że nad małpką łatwiej zapanować. Wystarczy łańcuch i bat. Każda sztuczka to wiele dni bólu i głodu, bo przy tresurze małp to głód dobrze się sprawdza. Podobno nad prawie 300 makakami (gatunek małpek), które wykorzystywane są w przemyśle turystycznym w różnych miejscach w Tajlandii, codziennie znęcają się ludzie. Pomyśl o tym, kiedy następnym razem na rajskiej plaży podejdzie do Ciebie uśmiechnięty „człowiek” i zapyta, czy chcesz zdjęcie ze słodką małpką. Jasne, że chcesz… tylko ten łańcuch jakoś tak przeszkadza. TAŃCZĄCY WĄŻ Małpki Ci się nie podobają? No to może wąż. Pseudo — fakir wyciągnie go z koszyka, a nawet położy Ci na ramionach. Kolejna wspaniała fotka do albumu z wakacji. Znowu pełen radości nie zdążyłeś się zastanowić, co takiego podaje się temu gadowi, że z dusiciela staje się tak samo żywy, jak wąż do podlewania ogródka? Miły „treser” nie wspomniał o tym, że węże łapane są w swoim naturalnym środowisku, a potem, aby nie narażać turystów, są im wyrywane kły lub blokowane kanały jadowe. Pomyśl o tym, kiedy następnym razem staniesz nad fakirem na placu Dżamaa al-Fina w przepięknym Marrakeszu i spojrzysz w zamglone oczy węża. PŁYWANIE Z DELFINAMI Wybetonowane baseny z delfinami i orkami… wspaniały show, genialne sztuczki i ogromna radość zarówno dzieci jak i dorosłych. Nie zastanowiło Was nigdy, jak te cudowne zwierzęta czują się w ciasnych basenach wypełnionych chlorowaną wodą? Nie ważne jak one się czują, ważne, że my się wspaniale bawimy. Nikt nie myśli o tym, że 50% odłowionych delfinów nie przeżywa okresu adaptacyjnego. Słynny Loro Park na Teneryfie jest miejscem, gdzie delfiny często buntują się i nie chcą występować z treserami. Doszło tam też kiedyś do wypadku, w którym orka zabiła trenera. Popularne na Malcie delfinarium ma wysoko przekroczony poziom hałasu, na który delfiny są wyjątkowo wyczulone. Pływające w nim ssaki często mają widoczne rany i otarcia na skórze. Swego czasu to właśnie maltańskie delfinarium znalazło się na liście 7 najokrutniejszych miejsc dla zwierząt. Pływałam z delfinami raz — na Dominikanie. Zwierzęta znajdowały się w wydzielonym na morzu obszarze. Aby móc z nimi pływać należało ściśle przestrzegać zasad: wziąć przed wejściem do wody prysznic, ściągnąć biżuterię i gumkę do włosów. Zwierzęta można było dotknąć, ale należało omijać okolice oczu i otworu oddechowego. Kategorycznie zabronione było chwytanie płetwy delfina i pływanie za nim. Pokazy były krótkie, delfin brał udział tylko w jednym show, a później spędzał czas w oddzielnym boksie wraz z innymi zwierzętami. Do dzisiaj nie wiem, czy ta atrakcja była etyczna i jak tak naprawdę traktowany były te zwierzęta. Na pewno delfiny czuły się lepiej w słonej wodzie i otwartej przestrzeni niż w wybetonowanym basenie pełnym chloru. Odwiedziłam to miejsce w 2009 roku, próbowałam je teraz odszukać, ale bezskutecznie. W większości reklamowanych ośrodków znajdujących się na Dominikanie panują dużo mniej restrykcyjne zasady. Dzisiaj uważam, że najlepszym sposobem na poznanie tych ssaków jest wybór rejsu: whale watching. Będąc na Teneryfie, zamiast iść do Loro Parku warto wybrać taką atrakcje i wypłynąć w morze aby zobaczyć stada delfinów żyjące na wolności. Podobnie w Egipcie istnieje możliwość aby popłynąć na rafę Dolphin House w okolicy Marsa Alam czy też na wyspę Tiran i tam zobaczyć delfiny w ich naturalnym środowisku. WALKI KOGUTÓW Miesiąc spędzony na Filipinach, w kraju, który słynie z walk kogutów, a my nie poszliśmy zobaczyć filipińskiego sportu narodowego? Widziałam tą “atrakcję” na Dominikanie, choć był to raczej jej zalążek. Właściciel farmy pokazał nam, jak walczą ze sobą koguty. Ku mojej radości bardzo szybko je rozdzielił. Grupka turystów nie była warta tego, aby poświęcać życie tak drogiego ptaka. Nie opowiem wam szczegółów o tym jak wygląda ten sport i takie emocje wyzwala. Jeżeli ktoś ma w tej kwestii wątpliwości polecam odcinek programu „Kobieta na krańcu świata” Martyny Wojciechowskiej lub wpis Krzysztofa Majak. JAK NIE PRZYKŁADAĆ RĘKI DO PRZEMYSŁU TURYSTYCZNEGO, KTÓRY WYKORZYSTUJE ZWIERZĘTA? Wybieraj miejsca, w których zwierzęta żyją w naturalnym środowisku. Ocean zamiast basenu, safari zamiast klatek. Zanim zdecydujesz się na atrakcje w której będzie uczestniczyć zwierzę, poczytaj o niej i o wybranym przez siebie miejscu. Wysłuchaj relacji tych, którzy już tam byli. Staraj się wybrać miejsce, fundacje czy firmę, która walczy o prawa zwierząt i otacza je opieką. Pamiętaj, że wstęp do miejsc, w których dobrze traktuje się zwierzęta jest droższy od atrakcji, w których zwierzęta się wykorzystuje. Nie bądź ignorantem, nie myśl schematami takimi jak ten, że słoń jest silny, więc może nas dźwigać. Nie przechodź obojętne obok agresji i znęcania się nad zwierzętami. Nie myśl, że nie uratujesz świata. Pamiętaj, że im mniejsze zainteresowanie tego typu atrakcjami, tym mniej zwierząt będzie pozyskiwanych do przemysłu turystycznego. To długotrwały proces, ale to my jesteśmy jego początkiem. Zacznij od tego, co bliskie: zastanów się, czy warto iść do cyrku, jak funkcjonują dorożki na krakowskim rynku lub czy konie na trasie do Morskiego Oka nie pracują ponad siły? Ucz dzieci szacunku dla zwierząt. Opowiadaj o przemyśle turystycznym — często nasi znajomi nie zdają sobie sprawy z tego, jak traktowane są zwierzęta. Udostępnij tej post, niech trafi do jak największej ilości osób. EDIT: Z uwagi na fakt, iż niewielka grupa czytelników zamiast podejmować dyskusje na temat ochrony zwierząt i tego jak bestialsko traktowane są w różnych częściach świata, skupia się na moich upodobaniach kulinarnych, usunęłam fragmenty budzące tak ogromne kontrowersje. Nie chcę aby odwracały one uwagę od głównego problemu. Dla niektórych zjedzenie krewetki jest równoważne z zakatowaniem psa czy tresowaniem słonia. Szanuje takie poglądy jednak przykro mi czytać, że zamiast skupić się na problemie i uświadamiać innych, skupiają się tylko na moim talerzu.

jazda na słoniu tajlandia