🦡 Bursztynowy W Inwokacji Pana Tadeusza

Jesteś w: Ostatni dzwonek-> Pan Tadeusz Środki stylistyczne w inwokacji „Pana Tadeusza” Inwokacja, tak jak cały utwór pisana jest trzynastozgłoskowcem. Miarą rytmiczną wiersza jest heksametr. Pierwsze dwadzieścia dwa wersy utworu stanowią rozbudowaną apostrofę. Bezpośrednio występują apostrofy – pierwsza do Litwy („Litwo! Inwokacja z pewnością jest jednym z najważniejszych fragmentów „Pana Tadeusza”. Nie tylko stanowi ona swego rodzaju zapowiedź tematyki dzieła, lecz wprowadza także pojęcie przestrzeni świętej, sacrum. Taką strefą - źródłem wartości, piękna i sensu - jest dla narratora Litwa. Sam, będąc z dala od tego miejsca, posiłkuje Oto najważniejsze informacje o inwokacji „Pana Tadeusza”. Inwokacja „Pan Tadeusz” Mickiewicza: tekst, interpretacja, środki stylistyczne i definicja | Głos Szczeciński   Środki stylistyczne w inwokacji Pana Tadeusza - epitety, metafory, przerzutnie i inne Mickiewicz wykorzystuje w inwokacji różnorodne środki stylistyczne, które dodają głębi, dramatyzmu i malowniczości: Apostrofy "Litwo! Ojczyzno moja!", "Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy /I w Ostrej świecisz Bramie!", "Ty, co gród zamkowy Hasło krzyżówkowe „bursztynowy w Inwokacji” w słowniku szaradzisty. W naszym leksykonie definicji krzyżówkowych dla wyrażenia bursztynowy w Inwokacji znajduje się tylko 1 opis do krzyżówki. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową. Jeżeli znasz inne definicje dla hasła „ bursztynowy w Inwokacji ” lub Dziś piękność .W Inwokacji do "Pana Tadeusza", tzn. prośbie o natchninie we wstępie eposu, podmiot liryczny, którego w tym przypadku z całą pewnością możemy utożsamiać z autorem, opisuje swą tęsknotę za ojczyzną.Interpretacja Inwokacji: a) adresaci tekstu, b) aluzje literackie, c) malarskość. Obraz dworu jako symbolu Inwokacja to ważny element w strukturze eposu, wprowadzający czytelnika w świat utworu. Tak jest i w przypadku "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, gdzie inwokacja stanowi liryczne otwarcie do głęboko osobistego i narodowego eposu. W przeciwieństwie do tradycyjnej inwokacji antycznej, która zwykle zwraca się do Muzy, podmiot liryczny Inwokacja powinna pojawiać się na początku utworu. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych inwokacji jest ta znajdująca się w "Panu Tadeuszu". Poza nim można też ją spotkać w "Iliadzie" oraz w "Odysei", czyli eposach autorstwa Homera. To jednak niejedyne utwory. Innym przykładem może być "Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią". Zamiast środki stylistyczne w inwokacji pana tadeusza inwokacja, tak jak cały utwór pisana jest trzynastozgłoskowcem. Miłego weekendu joanna heftowiczinwokacja rozbudowana apostrofa, która otwiera utwór literacki, środki stylistyczne w inwokacji wypisz do zeszytu apostrofy porównania epitety metafory uosobienie ożywienie. kZhYPJ. Bursztynowy w inwokacji „Pana Tadeusza” krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi, Źródła danych Serwis wykorzystuje bazę danych plWordNet na licencji Algorytm generowania krzyżówek na licencji MIT. Warunki użycia Dane zamieszczone są bez jakiejkolwiek gwarancji co do ich dokładności, poprawności, aktualności, zupełności czy też przydatności w jakimkolwiek celu. Opublikowano: 2012-10-17 11:55:56+02:00 · aktualizacja: 2012-10-17 11:57:11+02:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2012-10-17 11:55:56+02:00 aktualizacja: 2012-10-17 11:57:11+02:00 Czy Hrabia z "Pana Tadeusza" nosił kolczyki? Co to jest "świerzop"? Jak zmarł Adam Mickiewicz? - na te pytania szuka odpowiedzi Jarosław Marek Rymkiewicz w swojej najnowszej książce "Głowa owinięta koszulą". W swojej najnowszej książce o Mickiewiczu Rymkiewicz przedstawia różne kwestie z dzieł i życia Wieszcza, które pomimo wieloletnich wysiłków badaczy pozostały nierozstrzygnięte, jak na przykład lokalizacja strumienia Tukaj z jednej z ballad, czy też położenie domu, gdzie zatrzymywał się poeta podczas przyjazdów z Kowna do Wilna. Rymkiewicz dokopuje się do intrygujących szczegółów: większość czytelników "Pana Tadeusza" nie zauważa, że Hrabia nosi kolczyki. Jest to fakt łatwy do przeoczenia, bo taka sugestia pojawia się tylko raz: w księdze V "Kłótnia" Podkomorzy rozglądając się za szablą krzyczy do Hrabiego: "Ja cię tu zaraz po tych zauszniczkach płatnę!". Z "Opisu obyczajów" Jędrzeja Kitowicza wynika, że pod koniec XVIII wieku zwyczaj noszenia kolczyków przez mężczyzn był w Polsce dość powszechny, więc ważniejsze wydaje się Rymkiewiczowi pytanie, czemu Mickiewicz, znany z pieczołowitości w opisach, tym razem poprzestał na dyskretnej aluzji, pozostawiając pokolenia mickiewiczologów w niepewności, co do wyglądu ozdoby Hrabiego. Nie do rozstrzygnięcia jest też kwestia odległości pomiędzy dworem Sopliców a Zamkiem. W pierwszej księdze można znaleźć informację, że dzieliło je "dwa tysiące kroków". Ale jak zauważa Rymkiewicz, byłaby to zbyt duża odległość aby, jak to się dzieje w tej samej księdze, wynieść z dworu stoły z kolacją i ustawić je pośrodku zamku. Poza tym zarówno Jacek Soplica jak i Hrabia drogę pomiędzy dworem a Zamkiem przemierzali konno, co z kolei wskazywałoby na odległość większą niż "dwa tysiące kroków". "Zamek więc to zbliża się do dworu, to się od niego oddala" - konkluduje Rymkiewicz. Pisarz próbuje też wyjaśnić nurtującą czytelników od lat kwestię "bursztynowego świerzopu" z inwokacji. Tropów jest kilka - wedle słowników i encyklopedii nazwa może się odnosić do "rzodkwi łopuchy", "gorczycy polnej", "koniczyny dzikiej" lub też "gliki - rośliny z rodziny berberysowatych". Ta kwestia dzieli mickiewiczologów od lat. Konrad Górski optował za gorczycą, czyli żółtym chwastem, podczas gdy Stanisław Pigoń, argumentując, że pola w Soplicowie były starannie uprawiane i nie rosły tam jakieś chwasty, stawiał na rzepak. Zbigniew Jerzy Nowak uważał natomiast, że świerzop to o prostu ognicha, czyli łopucha, nie wyjaśniając jednak bliżej, co to za roślina. Kwestia świerzopu pozostaje więc nadal otwarta. W niepewności też pozostawia Mickiewicz czytelników co do tego, czym różni się czamara od taratatki, a ta od zwykłej sukmany. Rymkiewicz przytacza opinie znawców, którzy doszukują się różnic w długości oraz obecności lub też braku frędzli i pętelek, nie dochodząc jednak do żadnych konkretnych wniosków. Podobnie wygląda często podnoszona przez badaczy kwestia obecności ogórków w "Panu Tadeuszu". Rymkiewicz podkreśla, że pomimo wieloletnich wysiłków interpretacyjnych badacze nie wyszli poza konkluzję, że w kilku miejscach poematu ogórki się pojawiają. Nierozwikłaną tajemnicą pozostaje śmierć Mickiewicza. Od dekad mickiewiczolodzy zastanawiają się, czy poeta zmarł na cholerę, czy też został otruty, a jeżeli tak, to przez kogo? Boy Żeleński wskazywał, że motyw miało niechętne Mickiewiczowi stronnictwo emigracyjne skupione wokół gen. Władysława Zamoyskiego, któremu nie podobał się lansowany przez poetę pomysł stworzenia żydowskiego legionu. Zygmunt Wasilewski uważał, że za otruciem stali, z tego samego powodu, żydowscy bankierzy. Juliusz Harbut twierdził natomiast, że truciznę podali poecie Rosjanie. Jesienią 1855 roku Mickiewicz przebywał w tureckim Istambule, gdzie organizował oddział, który miał walczyć w wojnie krymskiej przeciwko Rosji, po stronie Turcji. Niespodziewanie, 26 listopada, zachorował i wieczorem tego samego dnia rekonstruuje ostatni dzień życia listopada 1855 roku Mickiewicz obudził się nad ranem, kazał sobie podać herbatę i usnął. Kiedy około godz. 10 przyszedł do niego płk Emil Bednarczyk, zobaczył świeżo startą podłogę, znak, że rano poeta "womitował". Inni odwiedzający nie zauważyli umytej podłogi, może dlatego, że została zadeptana przez gości. Około południa, według towarzysza Mickiewicza, Henryka Służalskiego, poeta wypił kawę ze śmietanką i zjadł kawałek chleba, potem się zdrzemnął. Około godz. 13 poczuł się źle. Bednarczyk zastał go stojącego w drzwiach w samej koszuli, obiema rękami trzymającego się futryny drzwi. Nie chciał wrócić do południu sprowadzono lekarza, który zastosował plastry z gorczycy. Ale stan chorego gwałtownie się pogarszał, pojawiły się konwulsje. Około przyszedł ksiądz, ale konający tracił już świadomość. Ostatnie słowa, jakie zapamiętał Bednarczyk, brzmiały: "Powiedz tylko dzieciom, niech się kochają. Zawsze". Świadectwo zgonu wystawione przez miejscowego lekarza Jana Gembickiego, jako przyczynę śmierci podaje wylew krwi do mózgu. Zawsze uważano to za wybieg - gdyby lekarz napisał, że poetę zabiła cholera, niemożliwe byłoby wywiezienie zwłok do Francji. Informacje, że Mickiewicz zmarł na cholerę, rozpowszechniał Henryk Służalski. Ale jesienią 1855 roku w Konstantynopolu nie było cholery. W dodatku objawy tej choroby, zdaniem lekarzy, mogą być podobne do objawów zatrucia przeprowadza po latach śledztwo typując 13 osób, które 26 listopada 1855 roku miały okazję, aby podać truciznę, ponieważ kontaktowały się z Mickiewiczem. Analizując dokumenty i wspomnienia zacieśnia krąg podejrzanych do trzech osób - Armanda Levy, Henryka Służalskiego i nieznanej z imienia pani Rudnickiej. Mimo wysiłków Rymkiewicza tajemnica śmierci Mickiewicza pozostaje nierozwikłana. Książka "Głowa owinięta koszulą" to kontynuacja cyklu czterech prac Rymkiewicza o Adamie Mickiewiczu - "Żmut" "Baket", "Kilka szczegółów" oraz "Do Snowia i dalej". Rymkiewicz w przedmowie zapowiada, że cykl się na tym nie zakończy i niedługo ukaże się jeszcze jedna jego książka o autorze "Dziadów". Książkę "Głowa owinięta koszulą" opublikowało wydawnictwo Sic!. PAP/Prej Publikacja dostępna na stronie: Nie napisałbym tego szkicu, gdyby nie przelotna znajomość z pewnym popu­ laryzatorem matematyki i fizyki, świetnym informatykiem (współpracowaliś­ my z nim za pośrednictwem Internetu z mą małżonką Małgorzatą w począt­ kach tego wieku w wydawnictwie „Helion”), który – gdy się zorientował, że jestem autorem książek o Mickiewiczu, autorem i redaktorem kilku publikacji „okołopanatadeuszowych”4 – zadał mi, też przez Internet, nieśmiałe i niepre­ cyzyjne pytanie, czy w inwokacji Pana Tadeusza nasz wieszcz nie posłużył się środkami nielicującymi z wielkością dzieła i wielkością twórcy? W tym pytaniu rozpoznałem znane z autopsji rozdarcie pomiędzy, z jed­ nej strony, poczuciem niezwykłego odkrycia, na miarę „dziecinnej radości” słyszanej w okrzyku „Król jest nagi!” (lub w trakcie pociągania „za sznurek, / By stary5 Dąbrowskiego usłyszeć mazurek”, jeśli chcemy pozostać w kręgu początkowych stu wersów Historii szlacheckiej Mickiewicza), tego bowiem dedykowane Profesorowi Stefanowi Zabierowskiemu. Red. B. Gontarz, M. Krakowiak. Katowice 2009, s. 207–2015. 4 M. Piechota: „Pan Tadeusz” i „Król-Duch” – dwie koncepcje romantycznej epopei. Kielce 1995; A. Mickiewicz: „Pan Tadeusz”. We fragmentach z komentarzem. Dla uczniów, studentów i nauczycieli. Wybór, wstęp i komentarze M. Piechota. Katowice 1997; M. Pie­ chota: Od tytułu do „Epilogu”. Studia i szkice o „Panu Tadeuszu”. Katowice 2000; „Pieśni ogromnych dwanaście…”. Studia i szkice o „Panu Tadeuszu”. Red. M. Piechota. Katowice 2000; M. Piechota, J. Lyszczyna: Słownik Mickiewiczowski. Katowice 2000. 5 Gdy Mickiewicz pisał Pieśń I (jeszcze pieśń, nie księgę), Pieśń legionów polskich we Włoszech ułożona przez Józefa Wybickiego w połowie lipca 1797 roku do ludowej melodii z Podlasia nie była ani „stara”, ani na tyle popularna, aby umieszczano ją na tarczach czy walcach zegarów z pozytywkami. Poeta jednak dbał o nasycanie arcypoematu urokiem daw­ ności, co można złożyć na karb „ekspresji twórczego wyznania”. W wykładzie 21 Literatury słowiańskiej. Kursu drugiego dał już w pełni dojrzałą interpretację znaczenia tej pieśni dla rozwoju świadomości patriotycznej w pierwszej połowie XIX wieku; początek przyszłego naszego hymnu objaśniał słuchaczom (we wtorek, 26 kwietnia 1842 roku) tak: „Słowa te znaczą, że ludzie zachowujący w sobie to, co stanowi istotę narodowości polskiej, zdolni są przedłużyć byt ojczyzny niezależnie od wszelkich warunków politycznych i mogą dążyć do jego przywrócenia” (A. Mickiewicz: Dzieła. Wydanie Rocznicowe 1798–1998. T. 9: Literatura słowiańska. Kurs drugi. Oprac. J. Maślanka. Przeł. L. Płoszewski. Warszawa 1997, s. 271). pytania żaden „patriota” nie mógł przecież wcześniej postawić, aby nie narazić się „prawdziwym Polakom”, z drugiej strony – jakże odmiennym poczuciem zażenowania, na myśl o tym, jak będę wyglądał, gdy się okaże, że na to pytanie odpowiedziano już dawno, i wyjdę przed specjalistą w tym zakresie na niedo­ uczonego, nieoczytanego. To z całą pewnością najlepszy pomysł na szkic lub esej historycznoliteracki, z odrobiną narracji w stylu felietonu, jaki ktokolwiek podsunął mi w mojej karierze, cokolwiek to słowo oznacza. Przebiegłem szybko w myślach całą inwokację (od razu założyłem, że ko­ ledze Andrzejowi chodzi o pełną dwudziestodwuwersową introdukcję epopei, nie o inicjalny czterowiersz) i nie znalazłem niczego niepokojącego, odpisałem ostrożnie coś o nisko cenionych – nawet podczas egzaminów wstępnych, gdy jeszcze się odbywały, na filologię polską – epitetach, o dość częstych w tym fragmencie arcypoematu rymach gramatycznych, które mogą być niezadowala­ jące dla koneserów, ale przecież poecie chodziło o dotarcie „pod strzechy”, więc wyrafinowana stylizacja zmierzała właśnie do prostoty języka. W pierwszym czterowierszu występują rymy proste, jednak równocześnie służą one przyjem­ ności intelektualnej przygotowanej dla odbiorców o wysmakowanym guście, bo w rymie „zdrowie” – „się dowie” większość wykształconych czytelników bez trudu rozpoznaje aluzję literacką do fraszki z Ksiąg trzecich Jana Kochanow­ skiego Na zdrowie6; z kolei druga para rymów „ozdobie” – „po tobie”, chociaż łączy je ten sam przypadek (narzędnik liczby pojedynczej), jest kombinacją rzeczownika i zaimka osobowego – to nieco wyższa półka niż rymy pozostałe, co zresztą bardzo łatwo można ponadto uargumentować niebłahym spostrze­ żeniem, iż jest to równocześnie rym głęboki, bogaty, o doprawdy rozległym obszarze współdźwięczności, mianowicie nie tak częsty w naszej poezji rym trójsylabowy7. 6 „Ślachetne zdrowie, / Nikt się nie dowie, / Jako smakujesz, / Aż się zepsujesz” (J. Ko­ chanowski: Dzieła polskie. Oprac. J. Krzyżanowski. Warszawa 1972, s. 225). Rymy dokładne, ścisłe miały swoją cenę w dobie renesansu. Za nie dość wykwintne, niewyrafinowane uznają je dopiero twórcy barokowi. Przyjąłem również, że nie może chodzić tu o „niezwykłość gramatyczno­logiczną”, mianowicie zwrot „Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie”, którą omówił wnikliwie Andrzej Chojecki, gdyż jego tekst (A. Chojecki: O tytule eposu Adama Mickie-wicza. W: Balsam i trucizna. 13 tekstów o Mickiewiczu. Red. E. Graczyk, Z. Majchrowski. Gdańsk 1993, s. 83–84) potraktowałem jako prowokację, nie wspomniałem nawet o nim w mojej monografii na tytuł profesorski (M. Piechota: Od tytułu do „Epilogu”…). 7 Podczas przygotowywania wykładu monograficznego „Klasyczne gatunki w nowym wydaniu (sonet, moskaliki, odwódki i odpiwki, odRzeczypospolitki i inne)” dla studiują­ cych w roku akademickim 2016/2017 na naszej śląskiej polonistyce specjalność pod nazwą i w zakresie „sztuka pisania” wpadła mi w ręce, a raczej dosłownie wypadła z użyczonego na potrzeby tegoż wykładu tomiku Liber Limericorum… (Kraków 1997), recenzja pióra Jerzego Paszka, który utyskuje w niej na niedostatek „głębokości rymowania” u autorów Wystylizowanie na prostotę rymów wstępnego czterowiersza i poniekąd całej inwokacji współgra z zanegowaniem przez poetę wcześniejszej praktyki epopeicznej, upoważniającej autora do tego, by sięgał w tej cząstce kompo­ zycyjnej po słowa górnolotne, bliskie patosowi, po „śpiewanie”, „opiewanie”, „głoszenie” chwały wielkich czynów bohatera. Mickiewicz ograniczył ambicje swego dzieła i narratora do prostych czynności: „Widzę i opisuję”, co odbie­ gało od tradycji gatunku, gdyż nie było domeną żywiołu epickiego, a na co zwrócił uwagę w zajmującym studium Kazimierz Wyka8; „opiewanie” zostało skompromitowane w introdukcjach poematów heroikomicznych przełomu wieków XVIII i XIX. Wreszcie – to już było poszukiwanie „dziury w całym” – wyabstrahowane, wyrwane z kontekstu zestawienie rymów „biała” – „pała” mogłoby ewentualnie prowadzić do mylnych skojarzeń (gdyby czasownik potraktować jako rzeczow­ nik), a przecież to rym prosty, dokładny i kunsztowny zarazem, bo zestawia przymiotnik z czasownikiem, epitet połączony z porównaniem zawierającym podmiot „gryka jak śnieg biała” oraz orzeczenie zdania. Pamiętałem i o tym, że inwokacja należy do najstaranniej przeredagowywa­ nych przez autora fragmentów eposu szlacheckiego. Przebiegłem wreszcie swój komentarz do wydania „dydaktycznego” Pana Tadeusza (na wzór fragmenta­ rycznych francuskich edycji z końca ubiegłego wieku), komentarz zamieszczony tuż po inwokacji a przed Powrotem panicza, objaśniający tradycję „argumento­ wania” klasycznych eposów; pisałem wówczas, że po tytule księgi Mickiewicz umieszcza rodzaj streszczenia, podając, o czym rzecz będzie. W klasycznych epopejach fragment ów nazywano argumentem, później obyczaj ten przejęli autorzy dzieł epickich niekoniecznie związanych z poetyką eposu („argument” zastępowano innym słówkiem, na przykład „treść”). W tym opracowaniu sta­ rannie wziąłem pod uwagę wskazówki poety z jego argumentów, często – choć krakowskich, gdyż na trzy czwarte setki wierszyków w trzech zaledwie „podziwiamy trójsy­ labową potęgę Skoku Pegaza Limerykowego”. Dalej następuje dość zaskakujące i wielce dla mnie zobowiązujące zestawienie: „Katowice, słynące w Polsce z ortograficznych słowników i konkursów na bezbłędne napisanie skomplikowanego dyktanda, preferują wyszukane prefiguracje rymowe bądź też soczyste współdźwięczności zakończeń wersów w Krainie Lżejszej Muzy. Przy takich muzycznych iście efektach ujawnia się afekt do Pani Gramatyki i jej Służki – Ortografii (zob. rekordowe wyczyny rymowe i rymelikowe Tadeusza Kijonki i Marka Piechoty w «Podkopkach»)” (J. Paszek: Krakowskie limeryki. „Śląsk” 1998, nr 4 (66), s. 73). 8 K. Wyka: „Pan Tadeusz”. Studia o tekście. Warszawa 1963, s. 260. Rzecz ciekawa, Sło­ wacki nie miał takich obiekcji wobec tradycji i śmiało sięgał po „śpiewanie” i „opiewanie”, zwłaszcza w rapsodach Króla-Ducha. Szerzej o tym pisałem w rozdziale Introdukcje ostateczne i zaniechane książki M. Piechota: Żywioł epopeiczny w twórczości Juliusza Słowackiego. Katowice 1993, s. 79–94. nie zawsze – wręcz to one decydowały o wyborze kolejnego fragmentu, uwagi streszczające otrzymały nawet rangę śródtytułu9. Nie każdy ważny fragment został tak wyróżniony. Mickiewicz, także w ob­ rębie argumentu, był w większym stopniu poetą niż redaktorem, wielokrotnie jednak przerabiał inwokację. Badacze poświęcili tym przemianom sporo uwagi, wysuwając wniosek, że zapewne nie chciał wiernie naśladować ani Homera, ani Wergiliusza – twórców antycznych eposów, chociaż znakomicie pamiętał o ich ponadczasowych dokonaniach. Chciał dać indywidualny, własny wyraz stosunku do tradycji i do tematu. Klasyczna inwokacja w epopei powinna była zawierać, oprócz zwrotu do Muz, temat (waleczne czyny bohatera) oraz formułę „opiewam”. Mickiewicz bohaterem uczynił, przynajmniej w inwokacji, „kraj lat dziecinnych”, wzniosłą formułę zastąpił najprostszą z możliwych – „widzę i opisuję”. Dostrzegamy w tej inwokacji to, co było najbardziej charakterystyczne dla ro­ mantycznej poezji: swobodne zmieszanie konwencji lirycznej, epickiej i drama­ tycznej. Co więcej, już w tym niewielkim fragmencie widać, że dwa podstawowe elementy epiki, jakimi są narracja i opis, będą nacechowane liryczną postawą autora, którego Kazimierz Wyka pięknie nazwał „gospodarzem poematu”. Tu ów gospodarz chętnie sięga do wydarzeń z własnego dzieciństwa, pisząc o cu­ downym uzdrowieniu (Mickiewicz był o tym święcie przekonany) po wypadku, dosłownie zaś – wypadnięciu z okna. Już współcześni robili poecie wyrzuty, że inwokacyjne westchnienie poświęcił nie Polsce, ale Litwie, sugerowali złośliwie, iż teraz każdy powiat będzie mógł liczyć na tego rodzaju liryczne i patriotyczne zarazem zwroty i próby przenie­ sienia ich do wspólnej pamięci. Obawy nie były bezpodstawne, po Balladach i romansach oraz po Sonetach krymskich mieliśmy przecież do czynienia z bal­ ladomanią i sonetomanią. Wszystkie małe ojczyzny mogły odtąd spodziewać 9 Powtórzyłem tu zabieg formalny z pierwszego przekładu Pana Tadeusza na język niemiecki, Richarda Otto Spaziera (Herr Thadäus oder der letze Sajazd in Lithauen. Lipsk 1836), który posłużył się elementami epopeicznych argumentów kolejnych ksiąg, umieszczo­ nych po ich tytułach przez poetę jako „T r e ś ć”, w funkcji śródtytułów. Mickiewicz nie był zachwycony tłumaczeniem i umieszczoną na karcie tytułowej kłamliwą informacją, jakoby Spazier pracował „in Gemeinschaft mit dem Dichter”; pisał w liście do Antoniego Edwarda Odyńca (Paryż, koniec grudnia 1836 – początek stycznia 1837): „Czytałeś zapewne tłuma­ czenie niemieckie Pana Tadeusza, albo o nim słyszałeś. Oszust Spazir [sic!] wydrukował, że to ja gemeinschaftlich z nim pracowałem, a jam ledwie początek słyszał!” (A. Mickiewicz: Dzieła. Wydanie Rocznicowe 1798–1998. T. 15: Listy. Część druga 1830–1841. Oprac. M. Der­ nałowicz, E. Jaworska, M. Zielińska. Warszawa 2003, s. 344). O przekładach na język niemiecki zob.: Nowak: Nowy niemiecki przekład „Pana Tadeusza”. „Poglądy” 1964, nr 8 (36), s. 11–12; M. Zarębina: Przekłady „Pana Tadeusza” na języki zachodnie. W: „Pan Tadeusz” i jego dziedzictwo. Recepcja. Red. B. Dopart. Kraków 2006, s. 293–306. się tego rodzaju próby poetyckiej. A przecież tylko kultura polska na ziemi litewskiej wydała poetę godnego swego miejsca i czasu. Z całego bogactwa roślin wymienionych przez poetę w inwokacji szczegól­ nym zainteresowaniem cieszą się zwyczajowo świerzop i dzięcielina. Pierwszy sprawiał niemało kłopotu nie tylko licealistom. Konstanty Ildefons Gałczyński poświęcił mu zgrabny, żartobliwy wiersz: Jest w I Księdze Pana Tadeusza Taki ustęp, panie doktorze: „Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała…” I właśnie przez ten świerzop neurastenia cała… O Boże, Boże… Bo gdy spytałem Kridla, co to takiego świerzop, Kridl odpowiedział: – Hm, może to jaki przyrząd? Potem pytałem Pigonia, a Pigoń podniósł ramiona. Potem ryłem w cyklopediach, w katalogach i słownikach, i w staropolskich trajediach, i w herbarzach, i w zielnikach… Idzie jesień i zima. Ale świerzopa ni ma. Już szepczą naokół panie: – Cóż się zrobiło z chłopa! Dziękuję panie Adamie!!! Jestem ofiara świerzopa10. Trudność z określeniem, o jakiej roślinie pisał Mickiewicz, mieli także wska­ zani przez mistrza Gałczyńskiego prof. prof. Manfred Kridl i Stanisław Pigoń, wybitni historycy literatury. Ostatecznie niejasność tę rozstrzygnął prof. Stani­ sław Makowski, uzasadniając ponad wszelką wątpliwość, że poeta miał na myśli roślinę nazywaną na Mazowszu łopuchą, w Małopolsce zaś ognichą. Z dzięcieliną nie mieliśmy już takich problemów, to regionalna w stronach poety nazwa dziko 10 Gałczyński: Siódme niebo. Warszawa 1970, s. 77. rosnącej koniczyny, o kwiatach białych, wewnątrz z lekka zaróżowionych, stąd skojarzenie z „panieńskim rumieńcem”11. Lektura tego fragmentu korespondencji sprzed lat utwierdziła mnie w prze­ konaniu, że dałem dobrą odpowiedź, która jednak nie zadowoliła zadającego pytanie, skoro „w odwet” wyartykułował odważniej, że chodziło mu o rzecz znacznie mniej skomplikowaną, mianowicie o to, czy Mickiewicz nie użył w części wstępnej poematu „za przeproszeniem rymów częstochowskich”. Od­ powiedziałem raczej intuicyjnie, zgodnie jednak z najgłębszymi przekonania­ mi i (niepełną przecież wówczas) wiedzą w tym zakresie, że nigdy dotąd nie spotkałem się z tak postawionym pytaniem, a tym bardziej z twierdzącą nań odpowiedzią. Częstochowa, jako miejsce kultu maryjnego, występuje z woli poety obok wileńskiej Ostrej Bramy, obie nazwy własne otwierają drugi akapit inwokacji, ale przecież w żadnym wypadku nie jest to aluzja do tego, że nastąpi drastyczne obniżenie tonu poetyckiej wypowiedzi. Ponieważ Pana Tadeusza czytałem dziesiątki razy, ale nigdy nie opanowałem na pamięć jakiegoś obszerniejszego fragmentu, a – trawestując słynny zwrot z czwartego wersu inwokacji – lepiej opisuję tekst, gdy go widzę, sięgnąłem po jedno z kilkudziesięciu wydań (najlepsze!) tegoż dzieła znajdujących się w na­ szym domowym księgozbiorze i czytałem już starannie: Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie; Ile cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem (Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę 11 To niemal niezmieniony fragment książki: A. Mickiewicz: „Pan Tadeusz”. We fragmentach z komentarzem. Dla uczniów, studentów i nauczycieli. Wybór, wstęp i komen­ tarze M. Piechota. Wyd. 2, przejrzane. Katowice 1999, s. 18–20. Cytuję to wydanie, gdyż w pierwszym nie udało się uniknąć wielu błędów, na przykład trzeba było w erracie wskazać, że „Między stawami w rowie młyn stary ukryty” z Księgi VIII (Zajazd) w istocie „Ledwie kleknął i szczęki zębowate ruszył”, bo chochlik komputerowy zmienił „kleknął” na „klęknął”. Wydawca („Książnica”) nie zezwolił wówczas na dokumentowanie źródeł przypisami. Dzisiaj upierałbym się przynajmniej przy odsyłaczu do książki: S. Makowski: Tęcze i świerzopy. Słowacki – Beniowski – Mickiewicz. Wrocław 1984, s. 219–230. Wiersz Gałczyńskiego Ofiara

bursztynowy w inwokacji pana tadeusza